Siedziałem oglądając po raz kolejny filmik, który uwieczniał upadek siedzącej obok mnie, ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, Alexandry. Patrzyłem to na nią to na telefon. Chciałem powiedzieć jej, że jestem pełny podziwu, że w ogóle wsiadła na konia po tym wypadku, ale przeszkodził mi grzmot. To niebo. W trakcie naszej małej wycieczki niebo zaczęło okrywać się chmurami, niczym pierzyną, ale żadne z nas nie zwróciło na to uwagi. Alexandra momentalnie wstała i zaczęła na powrót siodłać Angel'a. Ja sam gwizdnąłem na konie, które pasły się nieopodal i wsiadłem na grzbiet Vegasa. Kiedy oboje byliśmy gotowi ruszyliśmy lekkim galopem w stronę stajni.
***
Konie wkłusowały do stajni. My, ubrani w koszulki z krótkim rękawem, cali przemoknięci i roześmiani. Zsiedliśmy z koni, oporządziliśmy i wstawiliśmy do solarium. Następnie zaprowadziliśmy je do boksów i założyliśmy derki. Towarzyszyły nam przy tym dobry humor i śmiech. Przez większą część drogi do stajni jechaliśmy w ciszy, aż Alexandra rzuciła lekkim żarcikiem, który rozluźnił atmosferę.
- No dobrze, panno Alexandro! - rzekłem oficjalnie, kłaniając jej się w pas - Czy zgodzi się panna, pójść ze mną do stołówki po gorącą czekoladę?
<Alexandro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz