Stajnia była pusta. Nikogo w środku, nikogo wokół. Prócz stajennych rzecz jasna. Jakby słońce, które dziś tak mocno dawało o sobie znać wygoniło wszystkich do pokoi lub domów. Tylko nieliczni gdzieś w dali trenowali.
W powietrzu było czuć zapach świeżego siana oraz lnu, który był wymieniany. Stukot kopyt o bruk i pojedyncze rżenie koni z łąki, próbujące porozumieć się ze swoimi towarzyszami, którzy jeszcze nie doznali zaszczytu wyprowadzenia.
Mijałem kolejno boksy, czytając tabliczki z imionami i rodowodami niektórych wierzchowców. W końcu zatrzymałem się przy numerze 13. Tak, szczęśliwa liczba. Gdybym nie był takim realistą, może wierzyłbym w takie coś jak pech. A powinienem. Akurat ten pech stoi teraz w boksie, odwrócony tyłem, jakby miał cały świat w zadku i spogląda z skierowanymi do przodu uszami przez okno.
-Hazard- otworzyłem powoli zamek.
Ogier pomimo tego iż mnie widział, nie odwrócił się, stojąc jak słup soli, wpatrzony w okienko, oddychając powoli swoimi ogromnymi chrapami. Przejechałem dłonią po jego grzbiecie i klatce piersiowej, czując jego ustabilizowany oddech i rytmiczne bicie serca. Schylił głowę i obwąchał kieszenie.
-Nic nie ma- koń odwrócił się w moim kierunku.
Wziąłem szczotki w ręce i przejechałem zwinnymi, szybkimi ruchami po jego aksamitnej sierści. Na tą chwile jest spokojnie. Zobaczymy jak po wyjściu z boksu.
I tak jak podejrzewałem. Ścisnąłem mocno wodze w dłoni, aby czterolatkowi znów nie odbiła szajba. Dobrze znał drogę do hipodromu, a jeszcze lepiej wiedział co teraz będzie robił. Oczywiście prawie wszystko wbrew mej woli. Gdyby nie jego nieposłuszeństwo, nie byłoby tych wszystkich wyników.
Na niebie zaczęły zbierać się ciemne chmury- pierwsze oznaki zbliżającej się burzy i ulewnego deszczu. Trudno pomyśleć, że za chwilę to piękne słonce ma udostępnić nieboskłon.
-Za chwilę dam ci luz- powiedziałem do Hazarda, poprawiając popręg.
Pomimo ogromnego skupienia, włożonego w samego konia i zbliżającego się treningu, nie dało zauważyć się drobnej osóbki, która stała nieopodal. Promienie słoneczne odbijały się od jej niebiesko-siwych włosów, splecionych w grubego, długiego warkocza i apatycznej miny. Swoje oczy wbiła w tor i wpatrywała się w coś.
Ada?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz