środa, 1 czerwca 2016

Od Ady CD Daniela -Nie dać się złapać

- Nigdy nie byłam na żadnym stadionie - przyznałam ostrożnie. Rozejrzałam się po ogromnej arenie z nienagannie przystrzyżoną murawą i kolorowymi trybunami. Na początku jej wielkość mnie odrobinkę przeraziła.
- Kiedyś zabiorę cię na jakiś mecz - stwierdził, uśmiechając się szeroko. Wtedy zrobiłam coś nieoczekiwanego i zupełnie niepodobnego do mnie, bo wybuchnęłam głośnym, perlistym śmiechem. Położyłam chłopakowi dłonie na szerokich ramionach, żeby później wspiąć się na palcach i dać mu całusa w policzek. Moje białe dotąd lico ożywił delikatny rumieniec.
- Berek - zaśmiałam się, cofając parę kroków do tyłu. Kiedy nieco zdziwiony Daniel rzucił się za mną w pogoń, czmychnęłam w przeciwnym kierunku. Chłodny wiatr wpadający przez otwarty dach stadionu połaskotał mnie w twarz, zrzucając na plecy gruby warkocz. Szanse nie były wyrównane, więc chłopak dopadł mnie już po chwili, przewracając na ziemię. Zrobił to z wyczuciem, tak abym nie zarobiła guza. Zawisł nade mną na wyprostowanych rękach i wyszczerzył się z satysfakcją.
- Złapałem cię - oświadczył pochylając głowę i tym samym łaskocząc mnie gorącym oddechem.
- Nie gramy w rugby - zachichotałam cicho, spróbowawszy go wcześniej odepchnąć. Bez rezultatu. Nie miałam wyboru, musiałam patrzeć mu prosto w oczy.
- Nie? - udawał zdziwionego, a ja zorientowałam się, jak blisko siebie znajdowały się nasze usta. Nie wiem do czego by doszło, gdyby nie ochroniarz, który pojawił się nagle po drugiej stronie trybun. Daniel poderwał się na nogi, przyciągając mnie do swojej klatki piersiowej.
- Ej! Dzieciaki, co wy tu robicie?! - dalsze krzyki barczystego mężczyzny, zagłuszyły nasze kroki, kiedy biegliśmy do wyjścia. Pokonawszy korytarz i drzwi, z powrotem znaleźliśmy się na parkingu. Słońce rozpędziło na niebie brunatne chmury, będąc jakby zapowiedzią kolejnego pogodnego dnia. Chłopak oparł dłonie na kolanach, uspokajając mocno bijące serce. Ja także czułam krążącą w żyłach adrenalinę.
- Było zabawnie - rzucił. Widziałam błyski rozbawienia w jego oczach.
- Wiedziałeś, że tam będzie? - zapytałam, wydymając dolną wargę.
- Kto?
- Ochroniarz - odparłam, przewracając leciutko oczami.
- Raczej spodziewałem się, że ktoś tam może być - wyznał z cieniem zawadiackiego uśmiechu na ustach. Pokiwałam głową ani trochę nie żałując jednak, że tu przyjechaliśmy. Stąd dostrzec można było urzekające zabudowania Cardiff.
- Przejdziemy się po mieście? - spytałam, posyłając mu krótkie spojrzenie spod rzęs.

<Daniel?>
ja tu jeszcze przypomnę o tym opowiadaniu, no → o tutaj! i czekam na czyjś odpis ;3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz