Dziewczyna zgasiła światła w stajni i dobiegła do mnie, najpierw oglądając się dookoła czy aby przypadkiem nikt nas nie obserwuje. Jak na zwykły spacer była strasznie spięta. Mamy szczęście, że strażnicy nie pilnują każdego przejścia. Odkąd tu przyjechałem, mam wrażenie jakbym był w więzieniu albo w ośrodku dla specjalnej młodzieży. Ale raczej jestem przewrażliwiony.
-Masz okazję opowiedzieć mi o tym miejscu. Fakt, trochę tu jestem, ale małe oprowadzanie chyba nam nie zaszkodzi?- uniosłem jedną brew do góry, spoglądając na dziewczynę.
-To nie będzie czasem zbyt... ryzykowne? Nie wiem czy wiesz, ale za kręcenie się w nocy mogą nas wylać. Nawet jeśli- podkreśliła każde słowo- będę cię oprowadzała.
-Bez ryzyka nie ma życia, a zresztą zasady są po to żeby je trochę nadgiąć- moje kąciki ust ledwo się uniosły. Ledwo, ale w końcu to też można nazwać uśmiechem- To jak panno Tylor? Zaszczycisz mnie tym?- zatrzymaliśmy się w znacznej odległości od wyjścia tylnego domku, gdzie spali uczniowie ośrodka. Światło lamp stojących nieopodal ośrodka umożliwiło mi zobaczenie delikatnych rys twarzy Jackie- Jeśli nas nie złapią, stawiam ci gorącą czekoladę za free- odwróciłem się.
-Kusząca propozycja, nie zaprzeczę- uśmiechnęła się delikatnie.
-Ale wiesz, skoro chcesz bardzo spać to możesz iść, choć zasnąć, to raczej nie zaśniesz- pokręciłem głową.
Jackie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz