Ruszyliśmy zalaną w niepewnym jeszcze słońcu ulicą. Blade promienie tańczyły w błękitnych włosach Ady, lśniąc co chwilę przedziwnym blaskiem. Nie mogłem oderwać od niej wzroku, a kiedy moje oczy śledziły każdy szczegół na jej twarzy znów pomyślałem o festiwalu muzycznym i randce w Londynie. Potem jednak uświadomiłem sobie, że jesteśmy przyjaciółmi i żadna randka nie wchodzi w grę. To zaskakujące jak bardzo można nienawidzić, a jednocześnie kochać swoje życie. Czułem się tak jakbym chciał zrobić wszystko żeby po wakacjach spotkać się z Chrumkiem i usłyszeć, że dożyję późnej starości i w tym samym czasie nie mógł przestać myśleć o samobójstwie. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że żyję w jednym wielkim paradoksie, chociaż taki wniosek powinienem wysunąć już dawno temu. Już chciałem zaproponować Adzie pójście do kawiarni, ale zanim zdążyłem otworzyć usta z głębi kieszeni rozległ się uporczywy dzwonek mojej komórki. Dzwoniła Haven, a to nie wróżyło nic dobrego. Odrzuciłem połączenie uśmiechając się z satysfakcją. Na pewno potrzebowała teraz samochodu.
- Tym razem nie uda nam się chyba uniknąć kłopotów - rzuciła Ada, z powątpiewaniem obserwując jak chowam telefon.
- Prawdopodobnie nie - zaśmiałem się - Chodźmy na kawę.
Po chwili już siedzieliśmy w wielkich, bordowych fotelach przy stoliku w kawiarni i piliśmy zamówione napoje.
- Gdyby to od ciebie zależało, jak wyglądałoby twoje życie? - zagadnąłem, stukając palcami w tekturowy kubek. W zamyśleniu pogładziła szorstki podłokietnik fotela, ale nie usłyszałem jej odpowiedzi gdyż tuż obok nas nagle i zupełnie niespodziewanie pojawił się policjant.
- Daniel Wood? - zagadnął, wpatrując się we mnie uporczywie.
- Owszem, ale jestem prawie pewien, że powód dla którego się pan tutaj znajduje jest pomyłką - stwierdziłem starając się ukryć zdenerwowanie.
- Mogę cię zapewnić, dzieciaku, że wszystko się zgadza - warknął - Zgłoszono nam kradzież i wszystko wskazuje na to, że to ty jesteś złodziejem.
Ada? (Przepraszam za tą "powalającą" długość i za opóźnienia... Zawaliłam, wiem...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz