Siedziałem na tylnym siedzeniu naszego SUV-a, bezmyślnie wpatrując się w okno. Dopiero co wyjechaliśmy z jakiegoś ruchliwego miasta, z bilbordami, biurowcami i milionem sklepów. Miasto jak wszystkie inne. Po tych wszystkich drapaczach chmur miło było oglądać bezkresne pola, pasące się w nienaruszalnym spokoju zwierzęta czy drobne liściaste i iglaste lasy. Przynajmniej tak pomyślałem pięć godzin wcześniej. Teraz zacząłem się zastanawiać, ile na świecie może być dokładnie identycznych drzew.
Hm, właściwie trudno mi powiedzieć, czy minęło już pięć godzin od wjechania na polną drogę. Najprawdopodobniej przez moje ADHD czas miła albo zdecydowanie za szybko, albo niemiłosiernie się dłuży.
Nie myślcie sobie, że chciałem dojechać do celu żeby pobiegać sobie z kolegami czy coś równie głupiego. Zależało mi jedynie na przeżyciu.
Promień zachodzącego słońca wdarł się przez szybę kierowcy, rzucając błysk na stojące obok mojego ojca puste butelki alkoholu. To przez nie i ich wpływ na umysł Antonia samochód na prostej drodze co chwila zbaczał z kursu. Rosa Arellano, siedząca na siedzeniu pasażera z przodu samochodu, kurczowo zaciskała palce na swojej wyświechtanej torebce. Przy każdym mocniejszym kołysaniu rzucała na mnie zmartwione spojrzenie, jakby chciała powiedzieć "przepraszam, że musisz to znosić". Oczywiście zdawałem sobie sprawę, że to nie jej wina. To przecież nie przez nią tata jest uzależniony od alkoholu.
-Ile jeszcze? - spytałem cicho, ale dostatecznie głośno, aby usłyszała mnie mama.
Już otworzyła usta, aby odpowiedzieć, gdy ciszę rozdarł dźwięk nadjeżdżającego samochodu. Spojrzałem wystraszony na Rosę i pochwyciłem jej ostatnie spojrzenie: jeszcze bardziej wystraszone niż moje, gdy nasz samochód jeszcze gwałtowniej zarzuciło na drugi pas. Z głośnym trzaskiem jego maska zderzyła się z przodem czarnego BMW. Spadł na mnie deszcz ostrych odłamków szkła, sam nie wiedziałem, z czyjego samochodu. Pas mocno wbił się w klatkę piersiową i ramię, blokując oddech. Przez parę straszliwych sekund myślałem, że się uduszę. Nie to było jednak największym zmartwieniem, ale leżący bez życia pasażerowie na pierwszych siedzeniach.
* * *
Gwałtownie się obudziłem, całkowicie zlany potem. Szybko oddychałem, próbując uspokoić bijące szybko serce. Potrzebowałem chwili, aby dojść do tego, że był to tylko sen, nawet niecałkowicie realistyczny. Przecież pamiętałem, jak to było naprawdę, chociaż miałem zaledwie sześć lat. Oczywiście nie przyznałem się do tego pracownikom opieki społecznej. Wolałem, żeby myśleli uważali, iż po wstrząsie straciłem pamięć, a nie kazali opowiadać o całym tym zdarzeniu.
Przetarłem czoło i powoli doszedłem do siebie. Sam już nie wiem, ile razy ten koszmar nawiedzał mnie w snach, dlatego nie widziałem sensu w przejmowaniu się tym więcej, niż trzeba. Rzuciłem ukradkowe spojrzenie w stronę elektronicznego zegara na szafce nocnej. 9:00. Już dawno spóźniłem się na śniadanie. Och, no tak, i na mój pierwszy wstępny trening. Spojrzałem na słońce za oknem z taką złością, jakby to była jego wina, że wstało tak wcześnie. Podniosłem się z łóżka. Moi współlokatorzy oczywiście już wyszli.
"Dzięki za obudzenie" - pomyślałem.
Pospiesznie zdjąłem piżamę, rzuciłem ją byle gdzie na łóżko i założyłem swoje codzienne ubranie. Przeczesałem włosy palcami, umyłem się i pospiesznie ruszyłem do kuchni żebrać o resztki. Tam jakaś uprzejma kucharka wyglądająca na około czterdzieści lat kazała mi spadać i na przyszłość budzić się wcześniej. Uznałem, że trzeba się ewakuować, gdy zaczęła snuć wywody na temat niefrasobliwej młodzieży.
"Czyli na głodniaka" - przeszło mi przez głowę. - "No tak, czemu by nie, nie ma to jak dobry początek dnia".
Ruszyłem do stajni po Amazonkę - moją okropnie wredną klacz. Kiedy tylko tam dotarłem, moim oczom ukazała się niska dziewczyna z rzucającymi się w oczy niebieskimi, trochę przechodzącymi w szary włosami.
-Cześć - rzuciłem.
"Łoł, ja to jestem rozmowny."
Dziewczyna odwróciła się. Była blada, co u nas, w Hiszpanii, było dość niespotykane. Jej podkrążone oczy były w kolorze burzowych chmur.
-Masz może chwilkę? Zaspałem na trening, podczas którego instruktor miał mnie najpierw oprowadzić. Może... Yyy... No wiesz, pokazałabyś mi co i jak?
Przez chwilę milczenia zastanawiam się, czy dobrze zrobiłem, prosząc tę dziewczynę o to. Z pewnością nie była to zwykła nastolatka spotykana w supermarkecie.
<Ada? No po prostu musiałam to pierwsze opowiadanie napisać do Ciebie :3 >