- To tylko słowa. Każdy jest tak samo wart, by je usłyszeć - wyszeptałam wreszcie, patrząc na niego spod półprzymkniętych powiek. Ani się obejrzałam, kiedy zostaliśmy samiuteńcy. Wyciągnęłam w stronę Daniela rękę, która niepewna chwilę zawisła w powietrzu. Potem jakby zdecydowana, delikatnie ujęłam jego twarz w dłonie. Zimnymi palcami oplotłam podbródek chłopaka, gładząc bez pośpiechu jego żuchwę. Skóra Daniela była zaskakująco ciepła, prawie paliła mnie w opuszki. Otworzyłam leciutko usta i opuściłam rękę na kubek. Podniosłam go, dopijając chłodną herbatę.
- Nie mówmy więcej o umieraniu - poprosiłam i wydawało mi się, że mój głos nagle stał się piskliwy. Powoli szarpnęłam krzesłem, później odsuwając się od stołu.
- Zaczekaj - powiedział natychmiast i wstał razem ze mną. Nie zaczekałam. Ale zanim dotarłam do drzwi, odwróciłam się jeszcze do Daniela i zmierzyłam go łagodnym spojrzeniem.
- Będziemy nadal przyjaciółmi, dobrze?
I wyszłam, nie tyle z jadalni, a z budynku, bo miałam taką ochotę. Deszcz nie padał znów tak ulewnie jak wcześniej, krople spadały nierównomiernie i parami. Nie wiem co ja sobie myślałam wtedy, bardziej wtedy i najbardziej wtedy. Wyjęłam z kieszeni bluzy, z resztą tej samej, którą miałam na sobie pierwszej nocy, papierosa i niezapalonego wcisnęłam sobie między wargi. Usiadłam na starych schodach gdzieś w zapuszczonej części ośrodka i oparłam policzek na dłoni. Zamknęłam oczy i nie otworzyłam ich nawet gdy poczułam obok siebie czyjeś ciało. Pachniało znajomo. Daniel wydobył z kurtki małą zapalniczkę, po czym bez pytania przytknął ogień do mojego papierosa. Nasiąknięty wilgocią tytoń nie zapalił się. Wyciągnęłam go z ust, przez moment obracając w palcach.
- Zaraz mam trening - odparłam bardziej do siebie. Chłopak pokiwał w zamyśleniu głową.
<Daniel? (coś smuuutno się zrobiło, o nie ;u)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz