środa, 25 maja 2016

Od Alexandry C.D. Aarona - Odwaga to pierwszy krok w odkrywaniu swojej wartości

Spojrzałam na szatyna i lekko się uśmiechnęłam. 
-Masz rację, dzięki. Od paru innych ludzi dostałabym już dawno porządną burę.- Szepnęłam, a nieznajomy odwzajemnił uśmiech. 
-Przyjechałam dziś rano i Angel jest dość niespokojny po podróży. Dawno się tak nie zachowywał. Po wyprowadzeniu z przyczepy na parking wpadło dwóch motocyklistów, a wałach przeciągnął mnie po podjeździe.-Dodałam, a chłopak skinął głową. 
-Może powinnaś się z nim przejść...-Zaproponował po chwili milczenia.
-To nawet dobry pomysł. Mam nadzieje, że uspokoił się już na padoku.-Odparłam wstając.
-Jeśli chcesz to mogę ci potowarzyszyć, i w razie potrzeby pomogę.-Zaproponował, a ja przystałam na to. Ruszyliśmy w stronę jednego z oddzielnych padoków. Kary stał spokojnie przy ogrodzeniu i jadł trawę. Zabrałam kantar z uwiązem i weszłam na padok. Zagwizdałam niezbyt głośno, jednak wałach usłyszał to i podniósł łeb. Zaprzestał jedzenia i ruszył w moim kierunku stępem. Poklepałam go po łopatce i sprawdziłam, czy po atrakcjach dzisiejszego dnia nie ma przypadkiem ciepłych nóg. Na szczęście wszystko było w porządku i bez obaw założyłam wałachowi kantar. Koń zaczął żwawo iść koło mnie w kierunku wyjścia z padoku. Szatyn otworzył bramkę, a ja wyprowadziłam Angel'a. Ruszyliśmy w ciszy przed siebie, a anglik szedł pomiędzy nami oglądając okolicę. Czasami podkłusowywał kawałek, a ja kurczowo trzymałam uwiąz.
-Rozluźnij się trochę, bo on to czuję.-Poradził chłopak, a ja kiwnęłam głową i wzięłam głęboki oddech. 
-Boję się, że jeszcze coś zwalę pierwszego dnia.-Szepnęłam głaszcząc wałacha po szyi.
-Nie martw się, jeśli coś to Ci pomogę.- Zadeklarował. Spędziliśmy kolejne pół godziny na spacerze, aż w końcu skierowaliśmy się do stajni. Wpuściłam wałacha do boksu i wrzuciłam mu do boksu marchewkę. Przez to, że noc zapowiadała się dość chłodno postanowiłam założyć derkę wałachowi. Założyłam czerwony materiał na jego grzbiet, a później zapięłam rzepy. Wyszłam z boksu i spojrzałam na szatyna, który przyglądał się swoim wierzchowcom. 
-Dzięki za pomoc.-Powiedziałam podchodząc bliżej. 
-Nie ma sprawy, ale w zamian możesz zdradzić mi swoje imię.-Odparł, a ja lekko się uśmiechnęłam.
-Alexandra, ale możesz mi mówić Alex lub Al.
Aaron

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz