Przewróciłam oczami i szybko weszłam do pomieszczenia, żeby Daniel nie zauważył moich rumieńców. Bez pytania rozsiadłam się na krześle, domyślając się, że jest ono przeznaczone dla gości. Pan Smith z westchnieniem zajął moejsce po drugiej stronie wielkiego i zawalonego milionem rzeczy biurka.
– A więc dlaczego chciałaś się ze mną widzieć? – spytał.
– Jestem nową członkinią tego klubu, a pan pewnie jest jego właścicielem co oznacza, że przyszłam tu, żeby się zameldować.
Tom w milczeniu zaczął przeglądać jakieś papiery, aż wreszcie znalazł to czego szukał.
– Jesteś Blair McGraff, tak?
Pokiwałam głową, a kiedy zorientowałam się, że na mnie nie patrzy odpowiedziałam:
– Tak.
Po krótkiej rozmowie, w czasie której dowiedziałam się z kim mam pokój, o której są tu podawane posiłki, oraz czego mi nie wolno, a do czego jestem zobowiązana, wyszłam na zewnątrz. Tam rzeczywiście czekał na mnie Daniel.
– Jak tam porywająca rozmowa ze Smithem? – spytał z uśmiechem.
– Ta...była nudna jak flaki z olejem – mruknęłam.
– A czego się spodziewałaś? Rozmowy z takimi cebulakami jak on, zawsze są nudne.
– Pewnie masz racje – pokiwałam głową, a po namyśle dodałam – Nie obraź się , ale chyba cię już opuszczę. Chcę jeszcze zajrzeć do koni i się rozpakować przed kolacją.
– Już mnie opuszczasz? Mnie? – Wsakazał na siebie robiąc bardzo zdziwioną minę.
– Tak, ciebię – odparłam z rozbawieniem, stawiając już pierwsze kroki w stronę stajni.
– No cóż, a myślałem, że jesteś mądrzejsza – zironizował, po czym dodał. – W sumie poszedłbym z tobą do tej stajni, ale wolę nie doatać drugi raz od twojego konia.
– Ta...to w takim razie...do zobaczenia na kolacji – odpowiedziałam i oddaliłam się w swoją stronę.
Po paru krokach zerknęłam jeszcze za siebie, ale Daniel już szedł w stronę budynku, w którym - jak wcześniej dowiedziałam się od jednej z instruktorek - mieszkali uczniowie ze stadniny.
Konie bardzo dobrze zniosły podróż i były całkiem spokojne. Nawet Sekcie już nie chciało się kopać. Obu dałam po kawałku suchego chleba, tak żeby reszta nie widziała. Przeszło mi przez myśl żeby jeszcze pojeździć, ale w końcu stwierdziłam, że dam im dzisiaj spokój. Niech odpoczną, a od jutra wezmę się za treningi.
Po krótkiej wizycie w stajni weszłam do budynku mieszkalnego, gdzie tuż po przyjeździe zostawiłam bagaże. Teraz zaniosłam je wszystkie na piętro. Tam znalazłam pokuój numer 20 - duży, czteroosobowy i pusty. Tom mówił mi, że będę mieszkała z jakąś Adą, a za parę dnj mają przyjechać jeszcze dwie dziewczyny. Takwięc będzie nas tu sporo.
Zajęłam jedno z wolnych łóżek i szybko się rozpakowałam. Ponieważ moja współlokatorka gdzieś wyszła, ja również opuściłam pokój. Nie wiedząc co ze sobą zrobić poszłam do nowoczesnego budynku, przez którego okna dostrzegłam jakieś osoby. To musiała być świwtlica o której również wspomniał właściciel stadniny.
– Wow. Na bogato – mruknęłam sama do siebie, podziwiając designerski budynek.
W środku zastałam dwie kłócące się o coś dziewczyny. Jedna z nich miała zafarbowne na czrwono włosy, a druga trzymała w ręce kubek z jakimś napojem.
– Cześć – odezwałam się trochę nie śmiało, przerywając ich kłótnię.
Na szczęście obie mnie zauważyły.
Jackie? Trochę nudne wyszło ;( Ja nie chciałam zeby takie wyszło. A tu pacz, wzięło i wyszło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz