niedziela, 29 maja 2016

Od Courtney C.D. Andrew - Możesz zacząć wszystko jeszcze raz

– Po prostu nie chcę cię więcej widzieć przy moim ulubionym koniu, zrozumiałeś, ciołku? – spytałam spokojnym tonem, a na końcu uśmiechnęłam się słodko. 
– Dobrze, już nie zbliżę się do twojego ulubionego konika, dziewczyneczko – zironizował.
– No ja myślę.
Chłopak parsknął śmiechem, kręcąc przy tym głową z niedowierzaniem.
– Rozpuszczony bachor – mruknął pod nosem ruszając powoli w kierunku wyjścia.
– "Rozpuszczony bachor" ma bardzo dobry słuch – odparłam.
– Cieszę się! – rzucił nawet nie racząc się do mnie odwrócić.
– I bardzo dobrze! 
Na chwilę odwrócił się, a na jego twarzy ujrzałam wyraz zdziwienia pomieszany z niedowierzaniem i niesmakiem. Jego wzrok sam zdawał się mówić "co za idiotka". Kiedy wychodził ze stajni pokazałam mu jeszcze środkowy palec, którego paznokieć był idealnie pomalowany bordowym lakierem. Miałam szczerą nadzieję, że ten frajer zauważył moje "pożegnanie".
    Odwróciłam się na pięcie i pogłaskałam siwą klacz. Następnie otworzyłam boks i weszłam do środka. Nike zrobiła krok w prawo, umożliwiając mi tym samym dostanie się do szczotek, które wcześniej zostawiłam w wiaderku pod ścianą. Wyciągnęłam je i zaczęłam dokładnie czyścić jasną sierść konia, który najwyraźniej wytarzał się przed chwilą i przyczepiły się do niego trociny. Nagle usłyszałam czyiś głos dochodzący z jednego z boksów. 
– Czemu tak na niego nawrzeszczałaś? 
Podniosłam głowę i zobaczyłam dziewczynę o jasnych blond włosach spiętych w kucyka. Stała w boksie na przeciwko, czyszcząc swojego konia. 
– Skoro podsłuchujesz to chyba powinnaś wiedzieć. – Odrzuciłam do tyłu czerwone loki. 
– Nie podsłuchiwałam, tylko słyszałam – poprawiła mnie. –To różnica. 
– Mała.
– To co, miałam wyjść ze stajni kiedy tylko zaczęliście rozmawiać? 
– Na przykład – pokiwałam głową z uznaniem. 
Przewróciła oczami.
– Odchodzisz od tematu. 
– Ale ty jesteś wścibska – stwierdziłam wracając do czyszczenia klaczy i udając, że w ogóle mnie nie obchodzi ta dziewucha. 
– Przecież on nic takiego nie zrobił – drążyła temat ignorując moją wypowiedź.
Przestałam czyścić Nike.
– Oczywiście, że zrobił. Jeśli chcesz, możesz pozwalać innym głaskać twojego konia - to nie moja sprawa. Najwyżej nabierze jakichś złych nawyków. Niech go sobie ludzie karmią - najwyżej go czymś zatrują. Niech sobie na nim jeździ każdy kto chce - najwyżej nie będzie się potem nadawał na zawody, a jedynie do rekreacji. To twoja sprawa, ale ja dbam o moje konie, a zwłaszcza o nią – to powiedziawszy wskazałam palcem Nike. 
– Moim zdaniem przesadzasz – blondynka wzruszyła ramionami.
– Twoje zdanie...mnie nie obchodzi – odparłam rozkładając ręce. 
    Chwilę później dziewczyna najwyraźniej stwierdziła, że nie ma sensu dłużej tu siedzieć i wyprowadziła swoją szkapę na zewnątrz. Ja natomiast w spokoju osiodłałam Nike, założyłam toczek, chwyciłam palcat i wyprowadziłam ją przed stajnię. 
"Czas na kolejny trening" - pomyślałam rozglądając się w poszukiwaniu osób z którymi miałam dzisiaj trenować.

1 komentarz: