sobota, 28 maja 2016

Od Miko - Przyznanie się do błędu jest pierwszym krokiem do doskonałości

Weszłam do nowej stajni, by zajrzeć do Cezara. Jak na razie miałam tylko jego. Nikogo tutaj nie znałam, poza Ellen, która ma teraz lekcję. Strasznie się cieszę, że tata mnie tutaj zapisał. Wiem, że zrobił to tylko dlatego, żebym była blisko przyjaciół, ale... i tak go za to kocham!
Gdy stanęłam przed boksem rumaka, przyjrzałam się jak w spokoju je siano. Wyjęłam w kieszeni kawałek marchewki i wrzuciłam mu do żłobu. Słysząc znajomy dźwięk, podniósł głowę i odwrócił się. Widząc mnie, postawił uszy i dał się pogłaskać, po czym zaczął pałaszować smakołyk. Gdy skończył, wystawił łeb, prosząc o więcej.
- Wystarczy Cezar! - pogłaskałam go. - Potem będziesz gruby i co ja wtedy z tobą zrobię?
Przechylił łeb udając głupa. Zaśmiałam się i zdjęłam kantar z wieszaka, po czym weszłam do boksu i założyłam go Cezarowi na głowę. Stał spokojnie, gdy je zapinałam. Sięgnęłam po jasno niebieski uwiąz i przypięłam go do kantara w tym samym kolorze, na którym znajdował się wieniec laurowy.
- Chodź mój władco! - wyprowadziłam konia z bosku i zamknęłam go, po czym lekko pociągnęłam Cezara za uwiąz, a ten z gracją stąpał po kamiennej posadzce, jakby oczekiwał okrzyków i braw.
Zaśmiałam się. Nic dziwnego, kiedyś pozował na wystawach i bardzo mu się podobało bycie w centrum uwagi. Idąc w stronę pastwiska, rozejrzałam się. Moja uwagę przykuła Ellen, jadąca torem do biegów przełajowych. Szło je... no genialnie, mimo, że nigdy nie jeździła w tej dyscyplinie. Zatrzymałam się na chwilę, by popatrzeć. Podeszłam do ogrodzenia, gdzie stał instruktor, przyglądający się dziewczynie. Gdy tylko pokonała linię mety i podjechała do niego, pochwalił ją. Cezar widząc swojego kolegę wyciągnął szyję, by się przywitać. Arystokrata zauważył go, ale nie ruszył się, chociaż było widać, że gdy tylko Ellen mu pozwoli, podejdzie i przywita się. Jednak na razie stał i tylko na nas patrzył. Cóż... dziewczyna dobrze go wytresowała. Kiedy instruktor poszedł, Ellen puściła wodze i koń od razu podkłusował do nas. Konie trąciły się pyskami, prychając.
- Sunshine i Blue Dragon - powiedziała Ellen. - Idealna para.
- Racja - posłałam jej uśmiech. - Przejdziemy się gdzieś?
- Nie mogę - odparła zasmucona. - Muszę jeszcze się nim zająć, a potem zająć się sobą - wskazała na rozczochrane włosy poprzyklejane do twarzy. - Gdy matka mnie widziała...
Mimo woli zaśmiała się. Pożegnałyśmy się i ruszyłam na pastwisko. Otwarłam bramę i wpuściłam Cezara, po czym poszłam do pokoju.


***


Po trzech godzinach ruszyłam po mojego rumaka, chciałam się przejechać. Wyszłam z pokoju, żegnając Ellen, walczącą ze swoimi włosami. Żwawym krokiem ruszyłam na pastwisko i po kilku minutach już tam byłam. Mój uwiąz był przewieszony na płocie, więc go zabrałam i otwarłam bramę.
- Wasza wysokość! - zawołałam go.
Podniósł głowę i radośnie prychnął do jakiegoś konia, który zawtórował mu tym samym, po czym galopem dotarł do mnie. Obserwowałam jego płynne ruchy. Gdy zwolnił do kłusa, zobaczyłam jakiegoś chłopaka. Stał i przyglądał mi się z uśmiechem flirciarza. Przewróciłam oczami, by tego nie widział. Zapięłam uwiąz do kantara i ruszyłam w stronę bramy, przy której stał ten chłopak.


<Danielu? XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz