Po 8-godzinnej podróży wreszcie przyjechałam na miejsce, do stajni. Wprowadziłam Black'a do boksu, a następnie poszłam do mojego pokoju. Na korytarzu widziałam dziewczyny, to był zupełnie inny żywioł jak ogień i woda. Rozpakowałam się, następnie zamknęłam drzwi i zadzwoniłam do mamy. Tak, to prawda stęskniłam się za mamą, nie obchodzi mnie to co inni o mnie pomyślą. Po telefonie do mamy i rozmowie z nią położyłam się spać, ponieważ był już wieczór. O 6:00 zadzwonił budzik. -trr,trr- -trr,trr-
-Eh...-westchnęłam gasząc budzik.
Ubrałam bryczesy, skarpety jeździeckie i sztylpy. Szłam korytarzem do stajni. Nagle usłyszałam szepty.
-Pacz... To ta nowa, a jakie ma ciuchy... Wieśniara...
Zrobiło mi się smutno i poszłam do stajni, tam czekał na mnie Black. Podeszłam do mojego konia i pogłaskałam go po chrapach, natomiast ten zaczął machać energicznie łbem w górę i w dół jakby chciał mi powiedzieć - Wszystko będzie dobrze. Wzięłam się za czyszczenie ogiera.
-Dziś pojedziemy na oklep- powiedziałam do Black'a.
Po wyczyszczeniu założyłam mu ochraniacze i ogłowie. Wyszłam ze stajni wraz z koniem, a następnie na niego wsiadłam i pokłusowałam polną dróżką do lasku. W lesie usłyszałam stukot kopyt, natomiast Black był niespokojny i wierzgał.
(Ktoś dokończy?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz