Obudziłam się. Na zewnątrz słońce było jeszcze nisko ponad horyzontem. Z okna miałam widok na pastwisko. Niewiele koni się tam pasło, większość uczniów preferowała padokowanie dzienne. Sprawdziłam szybko powiadomienia, które przyszły mi przez noc na telefon. Włączyłam sobie żywszą muzykę i zaczęłam się ubierać i szykować do wyjścia. Z szafy wyjęłam świeżą polówkę z moją narodową flagą naszytą na piersi. Do tego bryczesy w kolorze cappucino i byłam gotowa do wyjścia. Chwyciłam kask pod pachę i mój kolekcjonerski "szczęśliwy" bat wyścigowy.
***
Liberta była gotowa do wyjścia na tor. Wprowadziłam ją na chwilę do karuzeli, a sama pobiegłam truchtem po jakieś skromne śniadanie. Wzięłam dwa rogaliki i małe espresso w rękę. Po dziesięciu minutach klacz była już rozgrzana. Kończąc rogalika i dopijając kawę wsiadłam na nią i pokłusowałyśmy w stronę startu gdzie czekał na nas instruktor.
- Buongiorno! - powiedziałam do intruktora.
- Witaj Camillo, jeszcze czekamy na kogoś, ponieważ dzisiaj będziesz miała trening łączony.
- A kto to taki? - spytałam
- To.. O właśnie jedzie! - Pan David patrzył na osobę za moimi plecami.
Odwróciłam się w tamtą stronę, aby zobaczyć kto będzie mi dzisiaj towarzyszył.
<Ktoś kto specjalizuje się w wyścigach?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz