Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na ogiera. Uniosłam lekko bat, a kary spojrzał na mnie i prychnął nadal stępując. Opuściłam bat i pozwoliłam przejść hanowerowi pół okrążenia. Zacisnęłam mocniej dłoń i ponownie podniosłam bat do góry. Vegas ruszył kłusem, a ja nie spuszczałam go ani na chwile z oka.
-A teraz wyjdź pewnie do przodu żeby zmienił kierunek.-Polecił chłopak, a ja spojrzałam na ogiera. Zrobiłam parę kroków w kierunku ścieżki, po której kłusował hanower, który od razu zmienił kierunek. Wróciłam na swoje miejsce i czekałam, aż przekłusuje parę okrążeń w drugą stronę.
-Dobrze, a teraz podnieś drugą dłoń do góry, żeby zwolnił.
Zrobiłam to co kazał szatyn, a koń po paru krokach przeszedł do stępa. Spędziliśmy na lonżowniku jeszcze jakieś pół godziny. Otworzyłam drzwi, a chłopak wyprowadził Vegas'a na zewnątrz.
-Alexandro, szukałem cię.-Obok nas znowu pojawił się Sam.
-Czy Angel...-Zaczęłam, ale stajenny pokiwał przecząco głową.
-Instruktorka chce cie zobaczyć dzisiaj na torze. Masz za godzinę być gotowa.-Powiedział i zniknął szybciej niż się pojawił.
-Niestety muszę cię opuścić.-Powiedziałam, a szatyn kiwnął głową. Ruszyłam szybko do pokoju i założyłam kremowe bryczesy, szarą bluzkę i czarne oficerki. Wróciłam do stajni i wyprowadziłam Angel'a z boksu. Zabrałam skrzynkę i zaczęłam czyścić sierść wałacha. Po dwudziestu minutach osiodłałam go. Założyłam kask i ruszyłam z anglikiem na tor.
-Rozluźnij się.-Obok mnie pojawił się szatyn, a ja kiwnęłam głową. Zatrzymaliśmy się przed bramką, a ja podciągnęłam popręg.
-Mógłbyś?-Zapytałam wskazując strzemię.
-Jasne.-Odparł i dociążył siodło z drugiej strony. Włożyłam stopę w strzemię i odbiłam się od ziemi przerzucając nogę nad zadem konia.
-Dzięki.-Powiedziałam i wyregulowałam długość puślisk.
-Powodzenia.-Szatyn uśmiechnął się pokrzepiająco i poklepał wałacha po łopatce. Przycisnęłam lekko łydki do boków Angel'a, na co ruszył stępem w stronę toru. Rozgrzałam wałacha i spojrzałam na instruktorów, którzy skinęli, żebym do nich podjechała.
-Przejedź ten tor, starając się pokazać jak z najlepszej strony. Wiemy o twoim wypadku, więc jeśli coś będzie teraz ponad twoje możliwości to odpuść, rozumiemy, że jeszcze sporo czasu minie zanim wrócić do pokonywania toru z zamkniętymi oczami.-Powiedział instruktor, a ja kiwnęłam głową na znak zrozumienia. Ustawiłam wałacha na starcie i po chwili ruszyliśmy galopem na pierwszą przeszkodę, którą byłą piramida. Dark szedł na nią dość szybko, więc usiadłam mocniej w siodle i i trochę go zebrałam. Po pierwszym nawet udanym skoku złapaliśmy wspólny rytm. Kolejne trzy przeszkody nie sprawiły nam większego kłopotu. Ostry zakręt w prawo, dwa kroki galopu i wachlarz. Ostatnią przeszkodą na naszej drodze był rów z wodą. Spięłam się trochę i usiadłam mocniej w siodle. Angel nadal szedł bardzo szybko na przeszkodę, nie zważając na moje próby zebrania go.
-Dobra raz się żyje.-Dostosowałam się do rytmu konia, który w tamtym momencie chyba lepiej wiedział co zrobić niż ja. Zauważyłam kątem oka jak instruktorzy wskazują najbliższą przeszkodę. Oni wiedzieli, że jeszcze rok temu prawie straciłam życie na rowie z wodą. Dałam wałachowi łydkę robiąc półsiad. Angel zamiast wybić się, zatrzymał się wyczuwając mój strach. Na szczęście zamiast przeleć przez szyje na plecy złapałam się szyi wałacha, który czując, że nikt nim nie kieruje zawrócił i zaczął kłusować, a następnie zagalopował. Widziałam jak instruktorzy wraz z szatynem kierują się do bramki. Zanim zdążyli ją przekroczyć podciągnęłam się i ponownie usiadłam w siodle. Zebrałam wodzę i zwolniłam do kłusa. Instruktorzy wraz z szatynem wrócili na swój punkt obserwacyjny. Rozstępowałam Angel'a, po czym z niego zeszłam i ruszyłam w stronę nauczycieli.
-Dobrze było kochany.-Szepnęłam klepiąc go po łopatce. Instruktorzy rozmawiali między sobą, a potem spojrzeli na mnie.
-Wracasz w niezłym stylu. Póki co nie przejmuj się tą ostatnią przeszkodą, może minąć jeszcze wiele czasu, ale to nie zmienia faktu, że nadal idzie ci dobrze. Dziś ułożę i przekaże Ci plan twoich treningów.-Powiedział jeden z nich, po czym oboje wrócili do swoich obowiązków. Westchnęłam i ruszyłam w stronę stajni. Obok mnie pojawił się szatyn.
-Znasz moje imię, czy w takim razie mogłabym poznać twoje?-Zapytałam gładząc karego po lekko spoconej szyi.
Aaron
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz