niedziela, 22 maja 2016

Od Daniela CD Ady - Nie dać się złapać

- Nie mam pojęcia - przyznałem głaszcząc konia po zlanej potem szyi - Ale musimy to sprawdzić.
Podczas gdy Ada przytrzymywała ciągle niespokojnego Itota ja osiodłałem go, a następnie pomogłem jej dosiąść wierzchowca. Kiedy już znalazła się na jego grzbiecie obrzuciła mnie lekko pogardliwym spojrzeniem. Doskonale wiedziałem, że sama potrafiłaby wsiąść na konia, w końcu świetnie radziła sobie w siodle, ale zwyczajnie lubiłem jej pomagać bez względu na to czy jej się to podobało. Podciągnąłem popręg Victora na co ten niezadowolony, że przerywam mu skubanie trawy kłapnął na mnie zębami z pomiędzy których wystawało jeszcze trochę zielonych listków, a nawet jakaś koniczyna. Pomyślałem, że jak zwykle wygląda trochę jak idiota, ale to sprawiało, że obaj byliśmy warci siebie nawzajem.
- Jedźmy - mruknąłem wskakując na grzbiet wałacha, który zanim zdążyłem usiąść w siodle ruszył żwawym kłusem mocno pracując przy tym nogami. Zawsze kiedy chciałem wypracować z nim taki sprężysty kłus powłóczył nogami, albo przechodził do galopu, ale dziwnym trafem zawsze kiedy go dosiadałem i nie przytrzymałem wodzy wystarczająco mocno ruszał zgrabnym, ale cholernie trudnym do wysiedzenia kłusem. I tak był to duży postęp bo na początku naszej kariery zwyczajnie rzucał się galopem wysadzając mnie z siodła zadowolonymi bryknięciami. To było zanim zachorowałem, a po każdym upadku kiedy jedynie chwilowy bezdech ustawał zaczynałem się śmiać. Na samo wspomnienie uśmiechnąłem się, lekko przytrzymując wodze Victora żeby Ada mogła nas dogonić. Zrobiła to bez trudu, a kiedy zrównała się ze mną posłała mi wyzywający uśmiech i popędziła Itota do szaleńczego galopu. Vic nie potrzebował mojej zachęty tylko sam ruszył za Adą która z każdym krokiem popędzała jeszcze swojego konia. Itot gnał wielkimi susami w idealnej harmonii zgrywając się ze swoim jeźdźcem. Przesunąłem rękę nieco do przodu, pozwalając Victorowi zrównać się z Adą. Uważnie obserwowałem jej zgrabne ruchy towarzyszące gigantycznym fulom zimnokrwistego wałacha. Czując na sobie moje spojrzenie zerknęła na mnie siląc się na nikły uśmiech, który natychmiast odwzajemniłem szczerząc się szeroko. Często się uśmiechałem, ale przy tej dziewczynie praktycznie nie mogłem przestać co zaczynało mnie powoli dziwić. Chociaż mało mówiła zdążyłem ją już bardzo polubić. A może to właśnie dlatego, że często milczała i mogłem zwierzyć się jej ze wszystkiego będąc pewnym, że mnie wysłucha i zrozumie. Zwolniliśmy powoli, zatrzymując konie w miejscu z którego przybiegł przerażony Itot. Była to nieduże wzniesienie pokryte podmokłą i nieco pożółkłą trawą spomiędzy której wystawały pojedyncze skały. Za pagórkiem rozciągał się gęsty sosnowy las, który kończył się przy stromym urwisku ledwo widocznym z naszego miejsca.
- Cokolwiek to jest musi być za tymi drzewami - powiedziała Ada nieco niepewnie. Dźwięczny ton jej głosu sprawiał, że miałem ochotę słuchać jej przez przerwy. Słysząc delikatny rosyjski akcent uświadamiałem sobie jaka to szkoda, że nie odzywa się częściej.
- Opowiedz mi coś o sobie - poprosiłem jako pierwszy zagłębiając się w las i pilnując żeby Vic szedł powolnym, ostrożnym stępem - Ja gadam bez przerwy, ale nic nie wiem o tobie, co jest bardzo niesprawiedliwe. Nie uważasz?
Uśmiechnęła się lekko namyślając się nad odpowiedzią.
- Jesteś Rosjanką, prawda? - spytałem z ciekawością. Ona była dla mnie jedną wielką zagadką i bardzo chciałem to zmienić.

Ada? (trochę nie wyszło...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz