sobota, 28 maja 2016

Od Ady -Nie zawsze

Schyliłam się po deskorolkę leżącą pod moimi stopami i obejrzałam się na trzy dziewczyny pogrążone w głośnej rozmowie. Garbiąc się podeszłam dziwnym, opieszałym krokiem do drzwi naszego pokoju, ale zanim nacisnęłam klamkę, zerknęłam na duże lustro wiszące na ścianie. Codziennie witała mnie w nim ta sama, biała postać z podkrążonymi oczami o dalekim, beznamiętnym spojrzeniu. Zastanawiałam się wtedy, czy faktycznie wyglądałam jak ktoś, kto tylko zwyczajnie pogubił drogi. Bo nie tak siebie zapamiętałam.
- Wychodzisz? - zapytała Blair podniesionym głosem i uświadomiłam sobie, że była czymś zmartwiona.
- Tak - odparłam, nie odrywając wzroku od lustra, jakby było odpowiedzią na niezadane pytania.
- Po co? - odezwała się ciepło Maja. Mimo, że jej ton należał do tych zatroskanych i dbających o czyjąś dolę, zirytował mnie. Oblizałam spierzchnięte usta, przesuwając oczy na współlokatorki.
- Chcę zapalić - oświadczyłam niedbale i wzruszyłam ramionami, bo nie miało to znaczenia, serio. Nie miałam im za złe, że się o mnie martwiły, ponieważ na dobrą sprawę każdy to robił, ale byłam dorosła. Otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz, kiedy dziewczyny odpuściły dalsze pytania. Wewnątrz powietrze było duszne albo tylko mi się to wydawało. Do bram klubu prowadziła asfaltowa, zadbana droga wysadzana po obu stronach przekwitłymi już kwiatami. Najwyraźniej zapomniałam o własnych słowach, bo nie wyjęłam z kieszeni napoczętej paczki papierosów, a postawiłam zużytą, brzydką deskorolkę na ziemi. Łatwo przywiązywałam się do rzeczy, osób, sytuacji i to chyba były błędy. Stanęłam na wypłowiałym drewnie i odepchnęłam się jedną nogą od asfaltu. Kółka toczyły się gładko do przodu. Może jednak stare rzeczy są w porządku. Teraz czy w takim razie dom był dobry? Parę metrów przede mną pojawiła szczupła sylwetka jakiejś dziewczyny. Stała za blisko, żeby mnie nie zobaczyć. Nagle po prostu zatrzymałam się, potem usłyszałam jej głos.
- Jak masz na imię?
Mogłam się jej przyjrzeć, ale zamiast tego beznamiętnie zapatrzyłam się w niebo, jakbym nie zwróciła na nią najmniejszej uwagi. Dziewczynie milczenie musiało obrzydnąć.
- Jak się nazywasz? - spytała już bardziej zniecierpliwiona.
- Ada - odpowiedziałam po chwili wahania. Spojrzałam jej w oczy.

<ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz