Westchnęłam i spojrzałam na karosza pasącego się na łące. Chciałam opowiedzieć mu o wypadku, zawsze musiałam sobie z tym radzić sama, a teraz miałam okazje komuś się wygadać. Wyjełam telefon i odszukałam w czeluściach internetu film z ostatnich zawodów. Podałam chłopakowi komórkę.
-Ponad rok temu na tydzień przed planowanym dołączeniem do akademii, pojechałam na zawody...-Mówiłam równo z lecącym filmem. Słowa ledwo przechodziły mi przez gardło.
-...Jechałam na Montrealu, na ostatniej przeszkodzie miałam wypadek. Ogier złamał dwie nogi przez co trzeba było go uśpić. Ja byłam dwa tygodnie w śpiączce, potem obudziłem się i usłyszałam diagnozę, że mam uszkodzony kręgosłup. Lekarze nie wiedzieli, czy w ogóle będę chodzić, nie mówiąc tu nawet o jezdziectwie. Znalazł się jednak Doktor, który zgodził się przeprowadzić operacje. Było pięćdziesiąt procent szans, że przeżyję, na szczęście wszystko się udało. Rehabilitacja i powrót do prawie pełnej sprawności zajął mi pół roku. W tym czasie w stadninie ciotki pojawił się nowy koń.-Uśmiechnęłam się lekko zerkając na Dark Angel'a. - Nie tolerował większość osób, a ja byłam nim zafascynowana. Wiele godzin spędzałam na jego pastwisku po prostu mu się przyglądając. Ciotka, któregoś wieczoru powiedziała, że chce go sprzedać, bo nie ma kto się nim zajmować. Zaoferowałan, że ja będę to robić. Ona natomiast zapytał, kto będzie jeździć, bo ja przecież przysięgłam, że na konia więcej nie wsiądę. Zdenerwowana wyszłam z domu i ruszyłam do stajni. Wyprowadziłam najspokojniejszą klacz, wyczyściłam ją, osiodłałam i wyprowadziłam na ujeżdżalnie. Wsiadłam pełna obaw, jednak po parunastu minutach spokojnie galopowałam i skoczyłam wtedy nawet małego krzyżaka. Możesz się że mnie śmiać, ale nigdy wcześniej czterdziesto centymetrowa przeszkodą nie sprawiła, że cieszyłam się jak małe dziecko. Wtedy zrozumiałam, że ciotka robiła to specjalnie, żebym wróciła. Zaczęłam wracać do jazdy i łapać więź z Angel'em. Kiedy zaczęłam na nim jeździć odkryłam, że cross to jego żywioł. Powoli wracałam do dawnej formy. Kilka razy spadłam i potrafiłam nie wsiadać tydzień bo się bałam. Bałam się o siebie, ale i o wałacha, że może się z nim stać to co z Montreal'em. Wtedy przyszedł list, że w akademii nadal jest dla mnie miejsce. -Skończyłam swój monolog i spojrzałam na Aarona. W czasie kiedy mówiłam kilkukrotnie odtwarzał film. Chłopak milczał wpatrując się na zmianę w telefon i na mnie.
-Co? Niewiarygodne, że po takim wypadku jeszcze tu z tobą siedzę. Wiele razy oglądałam ten filmik zdając sobie sprawę, ile dzieliło mnie od śmierci. Ratownicy ledwo mnie wtedy odratowali.-Dodałam, a po policzku popłyneło kilka łez, zanim chłopak je zobaczył wstałam i podeszłam do wałacha, który przestał na chwilę jeść. Pogłaskałam karosza po chrapać. Starłam wierzchem dłoni łzy, a obok mnie bezszelestnie pojawił się Aaron.
Aaron
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz