Zdziwiony spojrzałem w stronę biegnącej dziewczyny. Wzruszyłem ramionami, uśmiechnąłem się pod nosem i poklepałem Vegasa po szyi. Jeszcze chwilę posiedziałem na pastwisku, przyglądając się koniom jedzącym trawę, jednak po chwili Tango pozwoliłem się oddalić, a karosza zaprowadziłem do stajni, aby go osiodłać. Nie śpieszyłem się. Zajęło mi to pół godziny. Kiedy wszystko było już przygotowane do jazdy do stajni wpadła Florence. Poprawiałem właśnie napierśnik, który nie leżał dokładnie na środku, gdy pod nos dziewczyna podstawiła mi szkicownik.
- To tak długo robiłam. - odparła dumna z siebie. Wziąłem kartki do ręki. Konie były naprawdę pięknie narysowane, zauważyłem u góry imiona moich ogierów.
- Masz talent, ale przyjrzyj się.. - powiedziałem odsłaniając derkę z Vegasa - on ma inaczej zaokrąglone mięśnie zadu, I skarpetka na lewej tylnej.. - odpiąłem kawałek ochraniacza - jest zakończona bardziej zaokrągloną falką..
Dziewczyna wydawało mi się, że lekko się zasmuciła. Odchrząknąłem.
- Ale, mimo to uważam, że to naprawdę świetne rysunki, wiem, że ciężko jest rysować z pamięci - uśmiechnąłem się serdecznie.
<Florence?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz