Siedziałam sobie w stajni, w boksie Pistache’a, po prostu patrząc na mojego ogiera – wyczyściłam go już piętnaście minut wcześniej, a że nie miałam nic innego do roboty, po prostu nudziłam się, siedząc w tym miejscu. Zapewne poszłabym do mojego przyjaciela, Elliota, ale pewnie jeszcze śpi. A dlaczego ja nie śpię? Nie wiem, obudziłam się wpół do piątej, a od tamtej pory nie mogłam zasnąć.
Odwróciłam się na dźwięk kogoś wchodzącego do stajni. O tej porze? Postać ta okazała się być chłopakiem wprowadzającym swego konia. Zabrał się do pielęgnacji swojego zwierzaka, a ja przypatrywałam się temu przez chwilę.
- Nie sądziłam, że ktoś może być w stajni tak wcześnie. – zwróciłam się do chłopaka, uśmiechając się lekko. Odwrócił się w moją stronę, na chwilę przerywając pracę.
- Mógłbym powiedzieć to samo. – odpowiedział z rozbawieniem.
- Swoją drogą, jestem Ellie. – podeszłam do niego i wyciągnęłam ku niemu dłoń, którą uścisnął.
- Oliver, miło mi. – przedstawił się.
- Nie mieszkasz przypadkiem z Elliotem w pokoju? – zapytałam, przypominając coś sobie.
- Tak, znasz go?
- Mhm… To mój dobry przyjaciel, raz mi coś o tobie wspominał. – przyznałam.
- Mam nadzieję, że w pozytywnym sensie. – zaśmiał się Oliver.
- Nie, po prostu mówił, że jest z tobą w pokoju. – wytłumaczyłam z uśmiechem. – Co powiesz na małe wyścigi przełajowe? – zaproponowałam.
<Oliver? To propozycja nie do odrzucenia!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz