Courtney nachyliła się nad naszą butlą, którą w nierównym kółku otaczali wszyscy uczestnicy gry. Właściwie butla leżała najbliżej mnie, ale nie chciało mi się chociażby ruszyć dużym palcem u stopy, a co dopiero sięgać do pokaźnej szyjki butli. Byłam już w piżamie, a żeby w krótkich i co chyba najważniejsze obciachowych spodenkach w owieczki nie było mi zimno przykryłam się kołdrą, otulając tak ciasno, jakbym próbowała zamienić się w burito. W takiej pozycji było mi zdecydowanie zbyt wygodnie żeby ruszyć cię choćby o milimetr, więc z satysfakcją patrzyłam na VV sięgającą po butlę.
- Cześć!
Drzwi do pokoju otworzyły się, prawie potrącając siedzącą przy nich Victorię, a w nich pojawił się najprzystojniejszy chłopak jakiego w życiu widziałam. Był wysoki, a biała koszulka, którą miał na sobie podkreślała imponujące mięśnie. Grzywka jego blond włosów pod którą dostrzegłam hipnotyzująco karmelowe oczy, sterczała na wszystkie strony jakby w brew jakiejkolwiek grawitacji. Uśmiechnął się szeroko, sprawiając, że natychmiast zrobiło mi się gorąco. Zsunęłam z siebie nieco kołdrę, czując, że gdyby nie to szybko upiekłabym się jak prawdziwe burito. Teraz nie zwracałam nawet uwagi na owieczkową piżamę, liczył się jedynie jego uśmiech.
- Jestem Christian, nowy współlokator Daniela, który napisał do mnie o grze grożąc, że jeśli się nie zjawię poćwiartuje mnie na kawałki, a ja naprawdę chciałbym żyć dalej w całości. Nie miałem wyboru - oznajmił, mrugając do Wooda, który odwzajemnił uśmiech, chowając komórkę do kieszeni - Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko.
- Oczywiście, że nie - zaprzeczyłam gwałtownie zanim ktokolwiek inny zdołał się odezwać. Spojrzał na mnie z irytującą mieszanką politowania i rozbawienia, która jak skuteczny barwnik wywołała palące rumieńce na moich policzkach.
- Zignoruj ją - poradziła Courtney, która oczywiście musiała zwrócić uwagę na moje zachowanie - Ona jest chora psychicznie.
- Odezwała się kurde intelektualistka - burknęłam, starając się zignorować fakt, że Christian ciągle się na mnie patrzył. I bynajmniej nie było to spojrzenie o jakim marzyłam do kiedy zjawił się w pokoju - ponętne i zdające się mówić: "jestem twój, skarbie!". Chłodny brąz jego oczu zdawał się przebijać mnie na wskroś, a świdrującemu spojrzeniu towarzyszyły wysoko uniesione brwi i delikatnie wykrzywione wargi - wyraz absolutnej krytyki, bezwzględnej i bolesnej.
- Nie wygląda na zdrową na umyśle - przyznał, wreszcie uwalniając mnie do swojego wzroku i siadając na moje szczęście w nieszczęściu obok mnie. Poczułam zapach jego perfum, który sprawił, że z trudem powstrzymałam się od objęcia go i nie puszczania przez następną godzinę, tak żeby jego zapach przesiąkł całkowicie przez moją piżamę i pozostał przy mnie na zawsze. Jednak siedziałam dalej na swoim miejscu nie będąc w stanie rozluźnić spiętych ze zdenerwowania mięśni. Courtney w końcu zakręciła butlą i... wypadło na mnie.
- Co ty odwalasz Jack? - spytał Daniel zanim zdążyłam wybrać czy chcę pytanie, czy wyzwanie.
- Zaraz, zaraz - Christian dał mi więcej czasu na zastanowienie się nad odpowiedzią za co byłam mu bardzo wdzięczna - Czy ty masz na imię Jack? Jak Jack Mróz z tej kreskówki Disney'a? - popatrzył na mnie podejrzliwie, a ja wyobrażałam sobie, jak myśli, że dziewczyna ze sterczącymi na wszystkie strony włosami i piżamą w owieczki, mimo w miarę wczesnej pory, jest zupełną wariatką.
- To tylko skrót - wyjaśniłam, przyglądając się pomalowanym na czarno paznokciom - Mam na imię Jackie.
Choć bardzo miałam na to ochotę nie odważyłam się spojrzeć mu w oczy.
- No, to jak z tym moim pytaniem. Czy to Chris tak cię stresuje? - naciskał Dan, a wszyscy zgromadzeni w naszym pokoju gapili się na mnie w ciszy pełnej napięcia.
- Ja zachowuję się bardzo normalnie, a nawet jeśli nie to Christian niema z tym nic wspólnego - odchrząknęłam niepewnie.
- Pogrążasz się twierdząc, że taki idiotyzm jest u ciebie na porządku dziennym - oznajmiła Blair teatralnym szeptem, jednak żeby oszczędzić mi udręki, sięgnęła po butlę i zakręciła. Tym razem wypadło na Daniela.
- Czy jest w tym pokoju dziewczyna, która ci się podoba? Tak bardzo? - zagadnęła niby mimochodem Blair, jednak palce mocno zaciśnięte na rękawach bluzy zdradzały jej zdenerwowanie.
- Zdaje mi się, że tak - uśmiechnął się posyłając Adzie przeciągłe spojrzenie, które odwzajemniła, rumieniąc się nieznacznie.
Blair? Christian? Kto dokończy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz