Siedziałam już piątą godzinę w samochodzie podziwiając mijane krajobrazy lub drzemiąc na przednim siedzeniu.
-Może zrobimy kolejny postój? Angel powinien rozprostować nogi... zresztą ja też.-Mruknęłam patrząc na ciotkę, która nawet na chwile nie spuściła wzroku z jezdni.
-To nie będzie już potrzebne.-Stwierdziła wskazując na bramę, którą właśnie przejechałyśmy. Ciotka zanim zaparkowała wyprawiła mi jeszcze parę kazań.
-Sam przywiózł parę dni temu twój sprzęt, więc wszystko powinno być już na miejscu.-Dodała, a ja w końcu wyszłam na zewnątrz. Zniecierpliwione rżenie i tupot kopyt od razu trafiło do moich uszu.
-No idę , już idę.-Powiedziałam kierując swoje kroki do przyczepy. Odbezpieczyłam klapę i powoli opuściłam ją w dół.
-Witam ponownie Kochany.-Wałach spojrzał na mnie i tupnął nogą zirytowany.
-Nie martw się, zdążyłam przyzwyczaić się do twoich fochów.-Mruknęłam odwiązując linkę i powoli wyprowadzając karego z przyczepy. Koń parsknął wesoło i zaczął chodzić wokół mnie.
-Ciotka będzie chciała się z tobą pożegnać.-Stwierdziłam kierując się w stronę krewnej z Angel'em. Blondynka przejęła uwiąz, a ja w tym czasie ruszyłam z walizkami do nowego pokoju. Zostawiłam rzeczy przy wolnym łóżku i wróciłam do ciotki.
-Dzwoń do mnie czasami.-Szepnęła tuląc mnie na pożegnanie.
-Będę...
-Rodzice byliby z ciebie dumni.-Stwierdziła, a w moich oczach zalśniły łzy. Blondynka wsiadła do samochodu i odjechała.
-Zostaliśmy sami.-Mruknęłam prowadząc konia w stronę stajni. Nagle na parking wpadło dwóch motocyklistów i czerwony pick-up. Wałach po długiej podróży nie był przygotowany na takie przyjecie. Angel zaczął galopować wokół mnie na uwiązie, strzelać serie baranków i stawać dęba. Trzymałam kurczowo linkę, która bardzo obcierała moje dłonie. W pewnym momencie Anglik podstawił mi zad i ruszył do przodu galopem. Nie przygotowałam się na to i runęłam na żwirowy podjazd puszczając uwiąz. Kary pognał w nieokreślonym kierunku, a ja podniosłam się z ziemi.
-K*rwa.-Zaklęłam cicho ruszając w ślad za wałachem. Po paru minutach znalazłam go galopującego wzdłuż ogrodzenia.
-Ciii.... już spokojnie.-Starałam się opanować emocje i uspokoić wałacha. W końcu koń zwolnił, a ja złapałam uwiąz. Zdjęłam szybko koszulę i zasłoniłam mu oczy. Angel uspokajał się powoli, a ja zaczęłam prowadzić go do stajni. Po paru minutach szukania znalazłam odpowiedni boks. Wprowadziłam wałach powoli do środka i zdjęłam mu koszulę. Koń stał w dalszym ciągu spięty. Odłożyłam koszulę na bok i zaczęłam kreślić koła na jego grzbiecie. Po kwadransie stał z ugiętą tylną nogą i opadającymi powiekami. Opuściłam cicho boks i oparłam się o drzwiczki.
-Lepiej zacząć się nie mogło.-Mruknęłam zabierając koszulę i kierując się w stronę wyjścia.
-Wszystko w porządku? Dałaś niezły popis.-Odwróciłam się i zauważyłam chłopaka, który opierał się o jeden z boksów.
-Najważniejsze jest pierwsze wrażenie.-Prychnęłam, na co nieznajomy się uśmiechnął.
-Jestem Elliot.-Powiedział podchodząc do mnie z wyciągniętą ręką.
-Alexandra.-Odparłam i uścisnęłam nie pewnie dłoń chłopaka. Momentalnie ją puściłam czując na niej ciecz.
-Przepraszam.-Szepnęłam widząc moje pokaleczone dłonie.
-Wszystko w porządku, ale to powinien ktoś opatrzeć.-Stwierdził patrząc na rany.
-Dam sobie radę.-Mruknęłam.
Elliot ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz