- A umiesz coś jeszcze? - spytała Miko gdy przeskoczyłam bez trzymania 180 cm przeszkodę.
- Wiele rzeczy - posłałam jej uśmiech. Nie wiem czemu ją lubię. Bo jest azjatką? Ma strasznie spokojny charakter? Nie wkurza mnie? Tak. Każda z tych rzeczy się kwalifikuje. - Na przykład skakać a w powietrzu wykonać salto.
- Pokaż mi! - poklepała Cezara po szyi i podjechała bliżej. Jej czystej krwi wałach angloarabski stąpał dumnie po piasku.
- Jak chcesz - mrugnęłam do niej.
- Panie i panowie! Przed Państwem wspaniała Ellen Page na niedoścignionym Blue Dragon!
Zrobiła z rąk "megafon" i krzyczała do niego. Popędziłam Arystokratę do kłusa i zrobiłam z nim dwa okrążenia, po czym przy próbie nakierowania konia na przeszkodę, usłyszałam głos mojej matki.
- Złaź z tego konia! - wrzasnęła gdy zobaczyła że jeżdżę na oklep. - Chcesz żeby nowe bryczesy były całe w sierści?! Gdzie masz siodło?! Miałaś trenować!
- Trenuję! - zaprotestowałam. - Jazda bez siodła wzmacnia dosiad!
- I brudzi nowe ubrania! Złaź ale już i idź się przebrać w szyste bryczesy!
- Mamo!
- JUŻ!
Zeskoczyłam z konia i gestem twarzy pokazałam Miko że może wracać do domu, bo nie mam i ochoty na jazdę i matka mi nie pozwoli. Posłała mi uśmiech i ruszyła kłusem w stronę swojego domu. "Niewiarygodne jak bardzo chcę się wyprowadzić" powiedziałam w myślach. Weszłam do stajni i wprowadziłam Arystokratę do boksu. Zdjęłam mu ogłowie i przewiesiłam przez drzwi boksu. Blue trącił mnie w ramię domagając się smakołyków. Dałam mu kawałek marchewki, po czym poklepałam go i zaczęłam rozplątywać warkoczyki, a następnie wyszczotkowałam go całego. Akurat czyściłam ostatnie kopyto, gdy nad drzwiami stanął ojciec.
- Skończone?! - spytał zniecierpliwiony.
Blue podniósł głowę z nad siana i spojrzał na niego. Postawiłam kopyto na ziemi i spojrzałam na niego.
- Tak - posłałam mu sztuczny uśmiech.
- Dobrze. Idź się spakować. Jutro z samego rana jedziesz do donego klubu.
Powiedział oschle po czym wyszedł. Gdy tylko zniknął mi z zasięgu wzroku zaczęłam skakać w boskie ze szczęścia.
- Mam urodziny? - koń przechylił głowę prychając. - Nie... mam za pół roku! Nie sądziłam że to powiem, ale... KOCHAM MOICH RODZICÓW!!!
***
Cała playlista przesłuchana, a droga ciągnie się jak nie wiem co. Weszłam na facebook'a. Miko nie była dostępna. Nikt z kim chciałabym porozmawiać nie był dostępny. Wyjęłam z uszu słuchawki.
- Daleko jeszcze? - spytałam.
- Nie marudź. - powiedziała mój tata.
Szofer tylko posłał mi współczujące spojrzenie w lusterku. Już się nie odezwałam. Wygładziłam spódniczkę w falbanki i schowałam telefon do torby. Po kilku minutach dojechaliśmy. Poczekałam aż Alberto (mój szofer) otworzy mi drzwi, pozwalając wyjść. Rozejrzałam się dookoła. Imponujący obiekt, nie powiem. Od razu poszłam do przyczepy. Alberto właśnie wyprowadzał Arystokratę. Ojciec ruszył do biura i skinieniem głowy pokazał żebym poszła za nim. Tak też zrobiłam. Na spotkani z właścicielem zameldowaliśmy się, dowiedziałam się, że jestem sama w pokoju (chwała Bogu!) i że boks dla mojego konia jest już gotowy. Dał mi też rozpiskę zasad i takich tam... Gdy wyszliśmy, tata wsiadł do auta i czekał na szofera. Ruszyłam w stronę stajni. Gdy weszłam do środka poczułam znajome rżenie koni. Zobaczyłam Alberto przy jakimś boksie. Był to nowy kąt Arystokraty. Tabliczka na drzwiach była śliczna. Na górze widniało imię mojego rumaka "Arystokrata" a na dole "Blue Dragon" i data urodzenia z rasą.
- Powodzenia - ręka szofera spoczęła na moim ramieniu.
- Dzięki.
Wymieniliśmy uśmiechy, po czym wyszedł. Stałam chwilę i patrzyłam ja Blue je obiad, po czym ruszyłam do wyjścia. Wyjęłam smartfona by sprawdzić godzinę i wtedy na kogoś wpadłam, wytrącając telefon z ręki. Ten spadł na ziemię i się roztrzaskał.
-Patrz jak łazisz ofermo! - wrzasnęłam na... chłopaka. Stał osłupiały i lekko wystraszony.
<Elliot>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz